Zachęcamy do pisania świadectw ku chwale Bożej o cudach Matki Bożej Królowej Pokoju dla umocnienia wiary własnej i innych. Kiedy dzielimy się łaskami z innymi, nasza wiara i wiara naszych braci pogłębia się. Czyńmy to z miłości i wdzięczności wobec Boga Miłości przez Serce Matki Niebieskiej. Świadectwa prosimy przysyłać na adres mailowy: gospa@pogotowiemodlitewne.org, będą one umieszczane poniżej.
Do pogotowia napisałam rok temu, w sprawie mojego brata Tomasza. Jestem pewna, że będę składać potężne świadectwo na jego temat. Maryja wie, kiedy będzie ten odpowiedni moment, w dalszym ciągu proszę o modlitwę za niego. W tym okresie przeżywaliśmy dobre, radosne, ale i trudne chwile.
Tą radosną było urodzenie przez moja siostrę Szymonka, choć też początkowo siostra miała problemy, by zajść w ciążę. Więc była to dla nas wielka radość! Jednak w 7 dniu od narodzin maluszka przeżyliśmy ciężką chwilę. Dziecko na naszych oczach nagle przestało oddychać i reagować. Wzywaliśmy pomocy Maryję i wielu świętych, był szybki chrzest, robiliśmy reanimację dziecka. Co było ważne, gdy maluszek się urodził siostra od razu zawierzyła go aktem zawierzenia Maryi i oddała Jej Niepokalanemu Sercu! Gdy pogotowie przyjechało, a było to po 10 minutach dziecko samo wróciło do życia! To był prawdziwy cud, dla mnie cud wskrzeszenia! Zabrano go do szpitala następnego dnia okazało się, że wszystkie badania wyszły dobrze, a lekarze stwierdzili, że była to śmierć łóżeczkowa. Jestem ogromnie wdzięczna Maryi i wszystkim modlącym się za uratowanie jego życia.
W tym okresie moja mama miała zaćmę na obu oczach i traciła już całkiem wzrok, gdy mojej siostrze urodził się Szymon, to babcia nawet nie mogła zobaczyć wnuczka, widziała tylko kontury dziecka. Z każdym dniem było coraz gorzej, już przed samą operacją prawie nie rozpoznawała osób. Terminy były odległe. Jednak dzięki- wierzę głęboko mocy modlitwie i wstawiennictwu Maryi znalazły się na naszej drodze osoby, które przyspieszyły termin operacji, zorganizowały cały wyjazd do szpitala w Katowicach. Aż trudno uwierzyć co działo się w szpitalu, jak mama była traktowana dobrze. Dano jej jednoosobowy pokój, później dwuosobowy z łazienką, gdy inni leżeli na korytarzach, pierwsza dostała wypis. Wszyscy myśleli, że mamy potężne znajomości, nie wiedzieli tylko, że te z nieba. Operacja się udała mimo, że lekarze mówili, że była ciężka, przez mamy choroby, nadciśnienie, nadwaga, cukrzyca. Poznaliśmy w szpitalu wspaniałych ludzi i zawiązaliśmy wiele bliskich relacji, była okazja by porozmawiać o Maryi, odmówić razem Koronkę do Miłosierdzia. Szkoda, że nikt nie mógł zobaczyć uśmiechu i radości mojej mamy gdy po 4 miesiącach i 20 dniach od urodzenia się wnuczka mogła go po raz pierwszy zobaczyć!
Teraz chcę złożyć świadectwo w sprawie Aleksandra. W zeszłą środę wysłałam smsa z prośbą o modlitwę do pogotowia. Było to w dniu, kiedy Aleksander trafił do szpitala, stan chorego był poważny, zakażenie moczem całego organizmu. Dziś odbył się jego pogrzeb, ból miesza się z ogromną radością, ponieważ jestem ogromnie wdzięczna Maryi, że odszedł w pierwszą sobotę miesiąca poświęconą Jej Niepokalanemu Sercu! Otrzymał przeogromną łaskę, dotąd nie mogę w to uwierzyć! Chwała Panu i Maryi za wszystko!
Wracając z pogrzebu dostałam smsa od znajomej Pani Michaliny, która miała dziś badania mózgu w szpitalu w Krakowie. Pani Michalina od kilku lat nosiła w głowie bombę zegarową, olbrzymiej wielkości tętniaka mózgu, który powodował bóle głowy, zawroty i ostatnio nawet dziwne zachowania. Lekarze zdecydowali w końcu, żeby przyjechała do Krakowa i tam zadecydują czy go będą operować, czy też zabezpieczą go tzw. klamrowaniem. Dziś właśnie były robione ponowne badania mózgu przed operacją. To sms od niej który otrzymałam: Już po badaniach. Zabrali mnie o 11.20 a przywieźli z powrotem o 12.35 obecnie żadnego tętniaka w całym mózgowiu NIE STWIERDZAM! Wyobrażasz sobie moją radość? To słowa Pani Michaliny, a wyobrażacie sobie moją radość i wszystkich bliskich Pani Michaliny! Niech ta radość będzie też radością wszystkich modlących się w Pogotowiu! Niech będzie Bóg przez Maryję we wszystkim i wszystkich uwielbiony! Bóg zapłać wszystkim za modlitwę!
I na koniec jeszcze takie spostrzeżenie, o wielu tych sytuacjach nie pisałam do pogotowia, ale w zamierzeniu jest, że modlitwa jest w intencjach Maryi i innych, nie będę teraz wymieniać intencji oraz, że modlitwa ogarnia też wszystkie osoby w pogotowiu, ich własne intencje i parafie, tu Maryja pokazała, że ogarnia troską nie tylko członków pogotowia, ale i wszystkich naszych bliskich, krewnych i znajomych, oraz że wysłuchuje wszystkich naszych próśb nawet te, które nie wysyłamy i nie wypowiadamy! Tak bardzo jestem wdzięczna Maryi i wszystkim, których postawiła na mojej drodze!
Pełni wiary w to, że modląc się w Jej intencjach ogarnia swoim płaszczem wszystkich bliskich i dalekich chcę zakończyć słowami Św. Arnolda Janssena: Błogosławiony ten, kto razem z Tobą walczy, razem z Tobą zwycięża Maryjo, razem z Tobą będzie uwielbiony. Piszę te świadectwa i słowa, dla umocnienia innych, oddania Bogu chwały przez Maryję, dla wzrostu Jej czci i wiary innych. Wielbi dusza moja Pana za to, że dał nam Maryję, za wszystkie wydarzenia życia, za was wszystkich kochani w pogotowiu, za wszystkich kapłanów, wszystkich naszych bliskich i znajomych, za nasze parafie…itd! Sami dopowiedzcie. Bóg zapłać za modlitwę! Niech Bóg wszystkim wszystko wynagrodzi!
Monika
ŚWIADECTWO – JAK MARYJA WYPROWADZA Z POGMATWANIA ŻYCIOWEGO
Nazywam się Małgorzata. Mam 35 lat i jestem żoną oraz mamą dwójki dzieci. Matka Boża była dla mnie od lat młodości kimś szczególnym. Jako młoda dziewczynka biegałam na “Majówki” czy na codzienny Różaniec. Moje późniejsze życie było ciągłym przeplataniem się okresów życia “z Bogiem” i “bez Niego”. Szatan wykorzystywał w perfidny sposób moje zranienia z dzieciństwa i zniewolił ludźmi oraz różnymi uzależnieniami. Największym zmaganiem oczywiście była dla mnie sfera seksualna i nieczystość. Pewnego razu byłam już tak zmęczona życiem, że znajomi zaproponowali mi wyjazd do Medjugorie. Pojechałam nie wiedząc nawet co to za miejsce. Było to wiele lat temu a ja byłam wtedy na studiach. Tam na Górze Kriżevac Jezus dotknął mnie w sposób szczególny i uwolnił z wszelkich zniewoleń. Jeszcze nigdy w życiu nie czułam się tak wolna jak wtedy. Wszystkimi zmysłami czułam Boga i wszystko robiłam z myślą o Nim. Każdemu opowiadałam o Matce Bożej. Spotkałam się jednak z niezrozumieniem nie tyle u poszczególnych ludzi co u kapłanów i w różnych wspólnotach. Niektórzy księża tłumaczyli mi, ze Matka Boża to jedynie “pierwsza święta” itp. Nie mogłam znaleźć swojego miejsca w Kościele ani kogoś, kto by podzielał moją miłość do Maryi. Nie mając żadnego punktu zaczepienia powoli staczałam się znów w niewole grzechów. Ułożyłam sobie życie po swojemu, raniąc oczywiście mnóstwo ludzi po drodze. Zaręczyłam się i… okazało się iż mój narzeczony nie ma żadnych sakramentów poza rzekomym chrztem o którym mówiła jego mama, iż miał w szpitalu. Zaczęła się wiec nasza droga krzyżowa do życia w sakramentach św. W miedzy czasie przyszła na świat nasza córka Zuzanna. Wylałam wiele łez szukając kapłana, który przygotowałby mojego męża do sakramentów byśmy mogli zawrzeć ślub kościelny. Wszystko było bardzo trudne ale postanowiłam, że nie odpuszczę, że wytrwam. Poznałam życie bez Boga i już dłużej nie chciałam w tym trwać. Postanowiliśmy, iż do dnia naszego ślubu w Kościele będziemy żyć w czystości. Wtedy to miałam wrażenie, że całe piekło wyszło by mnie kusić i odwieźć od tej decyzji. Nawet w snach byłam atakowana przez złego. Nie wypuszczałam jednak Różańca z rąk i to Matka Boża wygrała tę bitwę o czystość. Wszystko odeszło. To Ona wskazała mi kapłana, który mnie wyspowiadał z 5 lat. To Ona również wskazała mi Pogotowie Modlitewne Królowej Pokoju, bo wiedziała, że sama nie dam rady wytrwać. I tu rozpoczęła się moja droga oczyszczenia. Bóg pokazywał mi dawne zranienia, grzechy młodości dawno zapomniane i nigdy niewyspowiadane. Trzy lata trwała nasza droga oczyszczenia. Szatan robił wszystko by nie doszło do naszego ślubu. Wytrwaliśmy w czystości przez cały ten okres i nie wyobrażam już sobie życia w grzechu. Czystość jest naszym drugim imieniem. Tam bowiem gdzie jest Różaniec i Maryja, nie ma miejsca na nieczystość. Dziś mamy dwie wspaniale córki. Druga nasza córka urodziła się o godz. 15:01. Dokładnie gdy mój budzik w tel. zadzwonił powiadamiając mnie, że czas odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Jeśli ktoś spyta się mnie, czy droga z Bogiem i Maryja jest łatwa to od razu mogę odpowiedzieć, że nie. Jest trudna i usłana cierpieniami, ale jest droga wolności i radości.
“Wiele nieszczęść [spada na] sprawiedliwego,
lecz ze wszystkich Pan go wybawia.
Strzeże On wszystkich jego kości,
ani jedna z nich nie ulegnie złamaniu.”
(z Psalmu 34)
Z całego serca dziękuję Bogu za wspaniałych kapłanów, których konferencje dotykały mojego serca (ks. P. Glas, ks. D. Chmielewskiego, o. Daniela…) oraz za naszego wspaniałego ks. Jacka, którego wartości nie jesteśmy w stanie poznać, bo jest ono ukryte w Sercu Maryi.
Obyśmy wszyscy kiedyś spotkali się w niebie ????Małgosia W. (Stany Zjednoczone 19 grudnia 2016r.)
ŚWIADECTWO KASI Z IRLANDII
Zbierałam się już od jakiegoś czasu, żeby napisać o tym, co w niedługim czasie zmieniło się w moim życiu. Odkąd dołączyłam do PMKP po prostu zaczęłam się więcej modlić wkładając w te modlitwy serce, dołączyłam też do Nowenny Pompejańskiej w intencjach Maryi. Zawsze pamiętam w modlitwach o naszej wspólnocie PMKP i proszących o modlitwę. Gdy codziennie oddaję swoje życie Mateczce Najświętszej prosząc by Duch Św. mnie prowadził, wszystko co robię zaczyna sprawiać mi radość, a szczególnie modlitwa, co przedtem było dla mnie nie lada wysiłkiem.13 czerwca w święto Niepokalanego Serca Maryi będąc na pielgrzymce w sanktuarium Matki Bożej otrzymałam łaskę uzdrowienia przez słowo poznania prowadzącego modlitwę: z wielkiej traumy, którą przeżyłam w swojej rodzinie i chociaż jeszcze przeżywam trudności, będę mieć już inne spojrzenie na to wszystko i rzeczywiście tak się dzieje, a najpiękniejszy jest ten pokój w sercu i poczucie, jakby jakiś ciężar, który nosiłam w sobie po prostu zniknął. Do tego wielka wdzięczność za otrzymaną łaskę, ciągła pamięć o Bogu, modlitwa nieustanna i chęć pomocy Mateczce Najświętszej w Jej pragnieniu modlitwy za grzeszników, oraz lektura Pisma Św., a gdy w modlitwie poprosiłam o pomoc w trudnej sytuacji, otworzyłam Biblię-trafiłam na fragment, w którym była rada, aby modlić się o mądrość w trudnościach. Bóg czasem tak szybko odpowiada na nasze prośby, zawsze jest przy nas i zawsze nas prowadzi, wystarczy tylko otworzyć swoje serce. Naprawdę nie ma nic piękniejszego od życia prawdziwą, żywą wiarą, od życia sakramentami: codzienną Mszą Św. i Komunią Św. Jezus rzeczywiście uzdrawia nas w każdej Komunii Św., rzeczywiście przychodzi do naszych serc i przemienia je.
Kocham Cię Jezu! Dziękuję Ci Mateczko Najświętsza za wszystkie wyproszone dla nas łaski, prowadź nas dalej do Jezusa, ucz nas ciągle tej pięknej wiary i wyproś dla nas dary Ducha Św., byśmy potrafili także innym pomagać odkryć wszechogarniającą miłość Boga.
Serdecznie pozdrawiam ks. Jacka, Teresę i całą wspólnotę PMKP, niech dobry Bóg błogosławi Wam w każdym dniu, a Maryja otacza płaszczem swej opieki.
To wielki zaszczyt móc należeć do wspólnoty Maryi i modlić się w Jej intencjach. Dziękuję. Kasia
Wywiad z Tadeuszem Bułakiem, katechetą w Miłakowie
(woj. warmińsko-mazurskie)
– Panie Tadeuszu od kiedy stał się Pan apostołem pomocy duszom czyśćcowym?
– Od dwudziestu lat interesuję się tym zagadnieniem, natomiast od jedenastu lat czynnie staram się pomagać duszom poprzez Msze św., modlitwy, a także propagowanie tego apostolstwa wśród innych.
– Jak inni przyjmują Pana działalność?
– Wiele osób dorosłych, w tym nauczycieli, a także młodzieży, którą uczę bardzo poważnie podjęło to apostolstwo. Są osoby w moim środowisku, które rocznie zamawiają nawet 40 i więcej Msz św. w intencji swoich zmarłych i dusz czyśćcowych. Jeszcze nie spotkałem, by ktoś z nich się skarżył, żałował czy nie cieszył się z podejmowanego wysiłku.
– Mówi Pan, 40 i więcej intencji rocznie?
– Dokładnie. Co ciekawe, są to ludzie, którzy nie są bogaczami, ale odkąd zaangażowali się w to apostolstwo w swoim życiu osobistym, rodzinnym i zawodowym doświadczają bardzo wyraźnego wstawiennictwa dusz czyśćcowych.
– Ale są np. osoby bezrobotne, nie mające wiele pieniędzy by tyle Mszy św. zamawiać? Czy oni też mają szansę na większą skalę włączyć się w to apostolstwo?
– Oczywiście. Zachęcam te osoby do uczestnictwa we Mszy św. i przyjmowania Komunii św. w intencji swoich bliskich zmarłych i dusz czyśćcowych. Tłumaczę młodzieży, że jeśli np. za siostrę pozmywają naczynia, posprzątają w domu, chętnie zrobią zakupy i ofiarują to w intencji dusz czyśćcowych, to mogą przez to zrobić bardzo dużo. Nasze cierpienia, trudy pracy, wszelkie rozterki, niepewności i krzyże mogą stać się wielkim skarbem, jeśli je przyjmiemy z uległością Woli Bożej i ofiarujemy za dusze cierpiące w czyśćcu. Poza tym jest to wspaniała możliwość uświęcenia własnego życia. Obliczyłem, gdybyśmy 3-4 zł odkładali miesięcznie, to rocznie zamawialibyśmy jedną intencję mszalną. A przecież na programy telewizyjne, czy papierosy miesięcznie wydajemy dużo więcej… To nie brak pieniędzy jest problemem, a brak wrażliwości. Beztrosko oglądamy telewizję w wygodnym fotelu, czy przepalamy kolejne 5 zł, a w tym czasie nasi bliscy, którzy zmarli może cierpią w czyśćcu. Mijają lata i nie mają od nas pomocy. Czy jak my umrzemy, ktoś się za nas pomodli?
– Modlitwa za zmarłych jest więc jakąś naszą powinnością, czy też sposobem odwdzięczenia się tym, których znaliśmy za życia.
– Z pewnością. W zamawianiu intencji mszalnych, w modlitwie jesteśmy zobowiązani pamiętać przede wszystkim o naszych zmarłych rodzicach – matce i ojcu. Należy pamiętać o zmarłych dziadkach i tych, którzy podejmowali trud naszego utrzymania, wychowania. Modlitwami oprócz krewnych należy także objąć wszystkich naszych dobrodziejów i przyjaciół, którzy zajmowali wyjątkowe miejsce w naszym życiu. Nie możemy zapomnieć o naszych nauczycielach, kapłanach, którzy nas przygotowywali do sakramentów, spowiadali i udzielali darów Bożych. Szczególnym obowiązkiem jest modlić się za tych, którzy w czyśćcu cierpią z naszego powodu. Być może byliśmy dla kogoś okazją do grzechu. Może ktoś przez nasze niedbalstwo, zgorszenie, zły przykład nie tylko grzeszył czy upadał moralnie, ale nie szedł w pełni drogą świętości i oczyszcza się teraz w czyśćcu. Nasze modlitwy powinny też objąć dusze zapomniane i wszystkich tam cierpiących.
– Kościół uczy, że dusze czyśćcowe mogą wstawiać się za żyjącymi, czy Pan i ci którzy modlą się za te dusze czujecie jakieś szczególne wstawiennictwo?
– Wielokrotnie. Każdy z nas mógłby podać wiele przypadków, takich małych cudów, które pokazują jak mocna jest więź w obcowaniu świętych. Ja tego doświadczyłem wielokrotnie, np. podczas nadawania naszej szkole im. Jana Pawła II. W 2003 roku zawiązaliśmy Społeczny Komitet, który miał się tym zająć. Były osoby, które wątpiły w realność podjętego przedsięwzięcia. Wraz z żoną całą sprawę powierzyliśmy wstawiennictwu dusz czyśćcowych. 18 maja 2004 r. szkoła uroczyście otrzymała imię Jana Pawła II.
– Jakie jest Pana marzenie?
– Pragnąłbym, żeby jak najwięcej wierzących zaangażowało się gorliwie w pomoc duszom czyśćcowym, tak by dzięki ofiarom, modlitwom i wsparciu te dusze mogły jak najszybciej być w niebie. Słowem – żeby czyściec był pusty. Przez sam fakt wspierania dusz czyśćcowych z większą pobożnością będziemy przeżywać własne życie.
Warto wiedzieć, że…
Coraz więcej osób z zapałem angażuje się w apostolstwo czyśćcowe, zyskując przez to cudowną pomoc!
Świadectwo Nawrócenia – nowenna pompejańska i spowiedź generalna
Mam 22 lata, jestem studentem. Moja „przygoda” z kościołem i Panem Bogiem zakończyła się wraz z przyjęciem sakramentu bierzmowania. Przez około 7 lat nie uczęszczałem w ogóle do kościoła, nawet podczas świąt Bożego Narodzenia czy Wielkanocy. Negowałem wiarę a Sakramenty Święte traktowałem jako „wymysł władzy kościelnej”. Sam okres przygotowania do sakramentu bierzmowania był dla mnie istną katorgą. Gdyby nie presja ze strony rodziców pewnie w ogóle nie przystąpiłbym do niego. Jednakże podczas tych obowiązkowych Mszy Świętych (na które uczęszczałem głównie w celu uzyskania podpisu) dobrze bawiłem się grając na telefonie, słuchając muzyki i żartując ze znajomymi.
Podczas okresu „abstynencji” od Boga i kościoła prowadziłem poszukiwania w celu znalezienia sobie jakiejś zastępczej formy wiary. Zawsze uważałem, że poglądy ateistyczne są idiotyczne ponieważ wierzyłem w istnienie duszy oraz życia pośmiertnego. Obszary moich poszukiwań głównie skupiały się na starożytnych kultach i przekazach. Przeczytałem kilka książek Ericha von Danikena i zaakceptowałem jego teorię o stworzeniu rodzaju ludzkiego przez inteligentne istoty z krwi i kości (dzisiaj nazywamy je UFO). Później do wszystkiego dołożyłem jeszcze wiarę w reinkarnację. Mimo wszystko po ugruntowaniu tych teorii w moim życiu nie nastąpił żaden przełom duchowy. Co więcej próbując przekonać innych do swoich teorii często byłem traktowany jak wariat (i wcale się nie dziwie). Żyłem z dnia na dzień wierząc iż każdy jest kowalem swojego losu. Jestem raczej człowiekiem zaradnym i zawsze potrafiłem sobie w każdej sytuacji poradzić. Często wywyższałem się z tego powodu i traktowałem innych ludzi „z góry”. Czekałem na okres kiedy dostanę jakieś wysokie stanowisko, dobrze płatną pracę która wreszcie nada sens mojemu życiu, ponieważ mimo wszystko nie czułem się w nim szczęśliwy. Uważałem, że marnuje się dorabiając fizycznie tu i ówdzie wśród ludzi „niższej kategorii społecznej”.
Od 7 lat gram na gitarze elektrycznej. W swoje hobby zainwestowałem dużo pieniędzy oraz spędzałem dużo czasu ćwicząc granie. Zakładając zespół heavymetalowy wiązałem swoją przyszłość z wielką karierą. Często miałem problemy ze znalezieniem odpowiednich muzyków do zespołu co często powodowało moje zdenerwowanie. Teksty do utworów, które pisałem często też uderzały bezpośrednio w wiarę oraz Boga.
Moja „przygoda” z alkoholem i papierosami zaczęła się w okresie Liceum Ogólnokształcącego. W klasie maturalnej często chodziłem z kolegami w trakcie zajęć na piwo. Na moich świadectwach przeważały oceny dopuszczające, a wszyscy nauczyciele, moi rodzice oraz ja sam wiedziałem że stać mnie na lepsze oceny. Na szczęście udało mi się zdać maturę i dostać się na studia. W 2012 rozpocząłem studia w Kielcach na kierunku Elektronika i Telekomunikacja. Przez cały niemalże okres studiów rzadko pojawiałem się na uczelni, piłem alkohol praktycznie codziennie i paliłem papierosy. Tak wyglądały moje studia. Całe szczęście jakoś przebrnąłem przez te 3 lata z kilkoma niezaliczonymi przedmiotami, które musiałem ponownie zaliczać płacąc za ten przywilej ogromne pieniądze. Na ostatnim semestrze (od października 2015r.) wprowadziłem się do akademika razem ze swoją dziewczyną, z którą byłem 3 lata. Dziewczyna zaczęła pierwszy rok studiów a ja przygotowywałem swoją pracę inżynierską popijając codziennie alkohol. W połowie października zaczęły się problemy w naszym związku, gdyż dziewczyna zaczęła często nie wracać na noc z imprez. Dochodziło między nami do awantur. Pewnego wieczora, gdy byłem pod wpływem alkoholu postanowiłem wyjść oknem z drugiego piętra. Złamałem trzy kości śródstopia w lewej nodze. Czułem się fatalnie. Gdy dziewczyna wychodziła ze znajomymi ja wpadałem w furię. Ostatecznie rozeszliśmy się po tym jak doszło między nami do szarpaniny i rękoczynów. Nie obyło się bez przeprosin z kwiatami. Cała sytuacja miała miejsce w drugim tygodniu grudnia 2015r. Po owych przeprosinach położyłem się spać około godziny czwartej nad ranem. Nie mogłem zasnąć a przed oczami miałem sceny jakby z horroru łącznie z wizjami mojej własnej śmierci. Myślałem, że zwariowałem ponieważ nie byłem wtedy pod wpływem alkoholu ani narkotyków. Za każdym razem gdy próbowałem zasnąć byłem wybudzany przez owe wizje. Postanowiłem wtedy wejść na stronę internetową Wspólnoty Miłość i Miłosierdzie Jezusa. Znałem tą wspólnotę, ponieważ moja mama od dwóch lat uczestniczyła w takich spotkaniach oraz w nabożeństwach o uwolnienia. Oczywiście kpiłem z tego, a ojców którzy prowadzą takie nabożeństwa uważałem za szarlatanów. Zastanawiałem się skąd oni mają takie „moce” i uważałem że korzystają z jakiś „psychologicznych sztuczek”. Na stronie głównej zauważyłem informację o terminie spotkania młodych 12 grudnia 2015r. Postanowiłem, że pojadę na takie spotkanie choćby z ciekawości i kupiłem bilet na pociąg do Częstochowy. W tym czasie moja mama była w trakcie odmawiania Nowenny Pompejańskiej w intencji o moje nawrócenie, której koniec przypadał na 17 grudnia. Oczywiście też sobie z tego kpiłem i miałem to gdzieś (bo jaki odmawianie w kółko paciorków może mieć wpływ na moje życie). Kiedy znalazłem się na miejscu – w sanktuarium na Przeprośnej Górce miałem mieszane uczucia. Siedziałem na ławce i paliłem papierosa – jednego za drugim. Nie wiedziałem jak mam się zachować, czułem się wyobcowany, a w kościele nie byłem około 7 lat. Kiedy już zdecydowałem się wejść do środka, wybrałem sobie miejsce przy drzwiach aby wychodzić na papierosa. Podczas trwania mszy wychodziłem praktycznie co 15 minut zapalić. Na adoracji z relikwiami św. Ojca Pio prawie usypiałem. Gdy zaczęły się modlitwy do Ducha Świętego o uwolnienia wiedziałem, że to jest ten moment kiedy zaczynają dziać się dziwne rzeczy, dlatego bacznie obserwowałem zachowania ludzi. Byłem w szoku po tym co tam zobaczyłem, nie wiedziałem co o tym myśleć. Choćby sytuacje kiedy ludzie oglądający nabożeństwo na żywo przez internet są w jakiś sposób doświadczani łaskami Bożymi na odległość (jak to możliwe!?). Ojciec prowadzący zachowywał się jak tłumacz prowadzący na żywo relację z jakiegoś wydarzenia. Wyglądało to jakby otrzymywał jakiś przekaz i sam nie wiedziałem co o tym myśleć. Okazało się, że sam na własnej skórze zostałem doświadczony takimi słowami poznania: „Jest osoba, która czuje z tyłu jakby ktoś położył płaszcz na jej plecach. Jest to rodzaj takiego duchowego płaszcza czystości. Walczysz o czystość. Bóg daje ci łaskę czystości przez Maryję”. Po tych słowach poznania rzeczywiście poczułem takie przyjemne ciepło na plecach, byłem w szoku. Wytrzymałem już do końca nabożeństwa bez przerw na papierosa. Kiedy wyszedłem na zewnątrz zadzwoniłem od razu do mamy żeby jej o tym powiedzieć ale ona przerwała mi i opowiedziała jakimi słowami modliła się za mnie. Modliła się takimi słowami do wizerunku Matki Bożej Cygańskiej, który wisi na ścianie w pokoju: „Matuchno Kochana, uratowałaś mi jedno dziecko, uratuj i drugie. Owiń go tym Swoim płaszczem aby żadne zło nie miało już nigdy do niego dostępu”. W tym momencie rozpłakałem się jak mały dzieciak. Nie potrafiłem w żaden sposób „wymigać” się od tej łaski. Gdy otrząsnąłem się z tej całej sytuacji zdałem sobie sprawę, że nie mam jak wrócić do domu. Poprosiłem Diakonię Muzyczną o ogłoszenie komunikatu jednak nikt się nie zgłosił. Przypadkiem okazało się, że dwie siostry ze wspólnoty pochodzą z Buska-Zdroju i zaproponowały mi, że podwiozą mnie do domu. W międzyczasie postanowiłem porozmawiać z ojcem Danielem. Opowiedziałem mu o łasce, której doznałem oraz o modlitwie mojej mamy i zapytałem: „Co ojciec o tym myśli?” a on na to: „Widocznie tak musiało być”. Być może liczyłem na to, że wprowadzi mnie jakoś w tą całą „magię” i opowie szerzej o tych „psychologicznych sztuczkach”. Później dowiedziałem się, że mieszka w pustelni bez prądu i ciepłej wody, a jego życie opiera się głównie na modlitwie. Zdałem sobie sprawę, że raczej nie buduje tam jakiejś radiostacji albo aparatury szpiegowskiej. Zrozumiałem, że Bóg istnieje i sam Bóg przemawia przez jego usta podczas tych nabożeństw.
Zanim pojechałem na spotkanie otwarte, dzwoniłem ze swoimi problemami do Pogotowia Modlitewnego Królowej Pokoju, do którego numer znalazłem na stronie głównej wspólnoty MIMJ. Ksiądz Jacek zaproponował mi spowiedź generalną i postanowiłem pojechać do Parafii św. Józefa w Baryczy. Ostatni dzień Nowenny Pompejańskiej w mojej intencji przypadał na 17 grudnia. Spowiedź generalną odbyłem 18 grudnia. Bardzo miło wspominam czas pobytu w Baryczy. Następnego dnia wróciłem do domu z propozycją wyjazdu na sylwestra do Medjugorje, gdzie od lat 80tych mają miejsce objawienia Matki Bożej. Pomyślałem, że warto byłoby pojechać chociażby dlatego aby podziękować za łaskę nawrócenia. Po chwili zastanowienia podjąłem decyzję o wyjeździe.
Podsumowując – zawsze wydawało mi się, że bycie człowiekiem wierzącym będzie wiązało się z ogromnym wysiłkiem i wyrzeczeniami. Tymczasem samo uczestniczenie w niedzielnej Mszy Świętej i przyjmowanie Eucharystii jest dla mnie ogromną przyjemnością. Przestałem traktować Kościół jak teatr, w którym jest odgrywana w kółko ta sama sztuka. Codziennie rozmawiam z Panem Bogiem jak z najlepszym przyjacielem podczas modlitwy. Zrozumiałem, że przecież mamy Wolną Wolę. Sami możemy wybierać mimo wszystko między dobrem a złem. Ja osobiście nie chcę wracać do życia, które prowadziłem przed moim nawróceniem. Oczywiście nie zamierzam z tego powodu rezygnować z wszystkiego czym dotychczas się zajmowałem czy sprzedać wszystko i zamieszkać podobnie jak ojciec Daniel w pustelni. Wiem, że wielu młodych ludzi ma podobne wyobrażenie w kwestiach wiary czy Kościoła jak ja kiedyś. Wcale się nie dziwie. W internecie pełno jest artykułów, które nie przedstawiają Kościoła Katolickiego w kolorowych barwach. Niestety ta cała lawina Łask Bożych, której doświadczają różni ludzie nie jest już tak popularna. Szukamy często wzoru prawdziwego mężczyzny czy wytwornej kobiety wśród ludzi śmietanki towarzyskiej jednocześnie zamykając swoje umysły na fakt, iż te osoby w kółko wychodzą za mąż i się rozwodzą. Nie dostrzegamy w tym wszystkim jak bardzo są oni pogubieni. Będąc w Medjugorje poznałem nawróconego Kanadyjczyka, który prowadził wcześniej dość luksusowe życie – dobrze prosperująca firma, pieniądze. Jednakże miał mimo wszystko poważne problemy rodzinne, których pieniędzmi niestety nie mógł rozwiązać. Ogromne wrażenie zrobił na mnie list długi jak rolka papieru toaletowego, który dostał od swojej żony na 25-lecie ślubu. Szczęście tych ludzi i ich miłość jest tak ogromna, że ciężko to opisać. Sam miałem dziewczynę i korzystaliśmy ze wszystkich wolności jakie oferuje nam dzisiejszy świat i mimo wszystko nie czułem się nawet w 10% tak szczęśliwy jak teraz. Czuje się obecnie tak jakby Pan Bóg uzdrowił mnie z jakiejś strasznej choroby. Nigdy przedtem w swoim życiu nie czułem się lepiej. Za swoje wzorce w życiu postawiłem na piedestale Jezusa i Maryję. Zrozumiałem, że Ewangelia jest tak naprawdę poradnikiem „Jak być szczęśliwym człowiekiem”. Chwała Panu (Łukasz, styczeń 2016r.)
MOC BŁOGOSŁAWIEŃSTWA – UWOLNIENIE OD DEPRESJI
Muszę podzielić się moim Świadectwem Uwolnienia. 20 grudnia 2014r. zmarł mój mąż. Byłam w całkowitej rozsypce i depresji. Wysłałam do Pogotowia Modlitewnego Królowej Pokoju intencje za mojego męża. Tak zaczęła się moja duchowa więź z tym Pogotowiem, która ma niesamowitą moc. Przez 11 miesięcy byłam na lekach uspakajających i nasennych. W żaden sposób nie mogłam się od nich uwolnić. Zadzwoniła do mnie pani Teresa z Pogotowia Modlitewnego Królowej Pokoju z duchowym wsparciem. Otrzymałam błogosławieństwo od Proboszcza ks. Jacka Rosoła. Już w trakcie błogosławieństwa poczułam mrowienie i dziwną słabość. Natychmiast poszłam się położyć. Ze zdziwieniem obudziłam się rano, że przespałam całą noc bez budzenia się i bez leków. Od tamtej pory, a jest to już miesiąc, przesypiam noce i nie biorę żadnych leków. Wcześniej nie było to możliwe w żaden sposób bez nich funkcjonować. Dla mnie jest to niesamowita moc Maryi. Dziękuję Panu Bogu i Matce Bożej Królowej Pokoju za łaskę, która spłynęła na mnie. Modlę się za wszystkie osoby z grupy Modlitewnej, za panią Teresę, Proboszcza ks. Jacka Rosoła. Proszę również o modlitwę za mnie i moich najbliższych. Szczęść Boże za wszystkie Łaski i Moc, których doświadczyłam.
Jadwiga (9 grudnia 2015 r.)
ŚWIADECTWO Z PIELGRZYMKI DO MEDJUGORJE
Pielgrzymka odbyła się od 28 grudnia 2014r. do 4 stycznia 2015r. Zawierzyliśmy tę pielgrzymkę św. Michałowi Archaniołowi, który nas ciągle strzegł. Podróż była trudna ze względu na warunki atmosferyczne, ale szczęśliwie dotarliśmy na godzinę 12.00 w południe do Medjugorje. Będąc już godzinę na ziemi medjugorskiej dowiedziałam się, że w Brukseli o godz. 13.00 zmarł młody człowiek – Andrzej z którym zaprzyjaźniliśmy się w lipcu na pielgrzymce do Medjugorje. Patrzył Maryi z Medjugorje w oczy i tak odszedł. Był to dla mnie wielki wstrząs. Andrzej chorował na raka, zdiagnozowanego w październiku. Wszyscy uczestnicy lipcowej pielgrzymki do Medjugorje wspieraliśmy Andrzeja w chorobie – modlitwą i pomocą w leczeniu, duchową posługą sakramentalną udzieloną przez naszego kapłana. Śmierć naszego brata w takich okolicznościach była znakiem, że Maryja była przy nim w tej ostatniej godzinie i jest szczęśliwy.
Już w pierwszym dniu 29 grudnia mieliśmy niespodziankę. Uczestniczyliśmy w objawieniu dla Ivana na górze Podbrdo o godz. 22.00. Maryja przyszła radosna i szczęśliwa – dziękując nam za to, że jesteśmy. Prosiła nas o modlitwę za młodzież i rodziny, byśmy ewangelizowali młodzież, żyli orędziami. Oddałam wtedy Maryi śp. Andrzeja, jego żonę i dwójkę dzieci, by się nimi opiekowała. Czułam obecność Matki Bożej chociaż Jej nie widziałam, bo nie jest mi to potrzebne by wierzyć. Czułam również obecność Andrzeja i że jest szczęśliwy, a Beata – żona zmarłego – i dzieci są bezpieczne w Sercu Maryi.
Na drugi dzień we Wspólnocie Błogosławieństw, gdzie mieliśmy zawierzenie Matce Najświętszej spotkałam Michała, który był ze mną na pielgrzymce do Medjugorje w październiku. Chłopak, który pragnie poświęcić się Bogu w zakonie. Już nawet był w zakonie przez miesiąc, by rozeznawać szukając jaka jest jego droga, ale powiedziano mu, że potrzebuje uporządkować swoje przeszłe życie i wtedy dopiero bez obciążeń, mógłby podejmować decyzje oddania się Bogu. W październiku toczył więc ogromną walkę co zrobić ze sobą. Jest dzieckiem adoptowanym i nie wiedział kim są jego rodzice. Po tej pielgrzymce postanowił odnaleźć rodzoną mamę. Pracował dotychczas za granicą, postanowił więc wrócić do kraju na stałe. W tym samym czasie -jak się później okazało- jego rodzona mama również wróciła po kilkunastu latach do Polski. Michał odnalazł mamę, porozmawiali. Okazało się, że ma jeszcze brata. Spotkały się obie mamy – rodzona i ta adoptująca. Wzajemne przebaczenie. I na tę pielgrzymkę sylwestrową obie mamy przewiozły synów po to, by obaj pojechali do Maryi do Medjugorje. A w przyszłości mama rodzona Michała ma zamiar również odbyć pielgrzymkę do Królowej Pokoju.
Wielu z nas czuło obecność Maryi w różnych miejscach na Podbrdo, na górze Kriżevać, w czasie nabożeństw. Na górze Podbrdo wielu czuło obecność Maryi w sercu, Jej prowadzenie; niektórzy słyszeli w sercu Jej głos, kilku widziało postać Matki Bożej. Jak dla mnie –podkreślam- nie te cuda są najważniejsze. Ważne czy moje serce się nawraca i zmienia, czy bardziej kocham i pełnię wolę Bożą. Ale nie mniej jednak, takie znaki umacniają również naszą wiarę. Jedna pani czuła gorąco pod stopami, szła w samych cienkich rajstopach po tej górze, była wyraźnie prowadzona przez Maryję, otrzymywała wskazówki, gdzie ma stanąć, na jaki kamień. Inny z pielgrzymów – Mateusz szedł na boso i czuł zimno (tak jak w zimie:), chciał już zrezygnować z wędrówki na boso, zatrzymał się i zastanawia się czy nie założyć butów. Przyfruwa mały kolorowy ptaszek i siada u jego stóp. Patrzą na siebie, Mateusz na ptaszka, a ptaszek na niego. Nie chciał go spłoszyć więc delikatnie zrobił krok do przodu, a ptaszek za nim. Mateusz kolejny krok a ptaszek dalej za nim i tak kilkanaście metrów, aż wytrwał w tym kroczeniu na boso do końca. Bóg posługuje się całą naturą, by do nas przemawiać.
Pogoda w Medjugorju była o tej porze wyjątkowo zimna. Ostatnio taka pogoda była podobno 15 lat temu – wg. relacji mieszkańca Medjugorje. Do 1 stycznia było -11 stopni C, wiał wiatr 60 km/h, ale cały czas świeciło pięknie słońce, taka pogoda – mieliśmy przekonanie – dawała obraz walki duchowej jaka toczy się na świecie. W naszym pensjonacie mieliśmy cieplutko, jak u Mamy:) Z dniem 1 stycznia 2015r. kiedy to obchodzimy uroczystość św. Bożej Rodzicielki – światowy dzień modlitw o pokój – cała przyroda zaczęła się wyciszać, nagle mróz zniknął. Pojawiła się temperatura +5 stopni C. Zaś 2 stycznia kiedy to byliśmy na objawieniu świeciło nadal słońce i było ciepło.
Na Górze Kriżevać miało miejsce swoiste wydarzenie – odprawiliśmy w skupieniu drogę krzyżową. Następnie trwaliśmy na szczycie przez pół godziny modląc się gorąco. Szukałam ciszy i prosiłam Pana Jezusa o słowo z Biblii. Co chwilę ktoś prosił o zdjęcie, a ja nie mogłam się pozbierać i wyciszyć. Uciekłam na sam szczyt w nadziei, że wreszcie tam „ukradnę” kilka minut ciszy. Wtem podchodzi do mnie Mateusz (ten z wcześniejszej historii) i mówi „po dzisiejszym dniu już jestem pewien, że zostanę kapłanem”. Poczułam ogromną radość. Rok 2015 jest przecież Rokiem Osób Konsekrowanych. Oddaliłam się jeszcze bardziej i wreszcie otworzyłam Pismo Św. na słowach z księgi proroka Jeremiasza Jr 1,4-10:
„Za czasów Jozjasza Pan skierował do mnie następujące słowo: «Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, poświęciłem cię, nim przyszedłeś na świat, ustanowiłem cię prorokiem dla narodów».
I rzekłem: «Ach, Panie, Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!»
Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: „Jestem młodzieńcem”, gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. Nie lękaj się ich, bo jestem z tobą, by cię chronić», mówi Pan.
I wyciągnąwszy rękę, dotknął Pan moich ust i rzekł mi: «Oto kładę moje słowa w twoje usta. Spójrz, daję ci dzisiaj władzę nad narodami i nad królestwami, byś wyrywał i obalał, byś niszczył i burzył, byś budował i sadził.” Zrozumiałam natychmiast, że to słowo było nie tylko dla mnie, ale także dla Mateusza i że na wszystko jest czas, to był właściwy moment, żeby otworzyć Biblię, po rozmowie z Mateuszem. Aktualnie od 1 września 2015r. Mateusz jest w zakonie OO. Oblatów Matki Bożej Niepokalanej.
(grudzień 2014 r.)
UWOLNIONY Z NAŁOGU SEKSUALIZMU BĘDĄC CZŁONKIEM PMKP
Wczoraj zostałem uwolniony z ogromnego 23-letneigo zniewolenia duchowego oraz uzdrowiony ze złych skłonności. BÓG ZAPŁAĆ ZA MODLITWĘ ! Przeżycia i modlitwy Grupy Modlitewnej Królowej Pokoju i przeprowadzenie dwóch nowenn pozwoliło mi jaśniej spojrzeć na mroki mojego życia. Oczyściło się moje serce zauważyłem, że moja wiara była powierzchowna i to rodziło ogromny ból. Teraz wiem, że szczera spowiedź i walka z nałogiem seksoholizmu jest trudna, ale o wiele łatwiejsza, chodzę na mitingi, pracuje w grupie nad swoim uzależnieniem. Udzielam się charytatywnie na rzecz zakonu – jestem ogrodnikiem. Wreszcie po 23 latach ciemności ujrzałem nadzieję na bliskość prawdziwą Boga i Maryi, im powierzam całe swoje życie, swoje słabości. Modlę się za osoby cierpiące w Grupie Modlitewnej i sam proszę o modlitwę. Szczęść Boże ! i dziękuję za wspólną modlitwę ma ona ogromną moc zmiany naszego życia czego sam doświadczyłem. Pogody Ducha.
(wrzesień 2015 r.)